Thursday, October 14, 2010

Pinarolo


Kept quiet for so long. Last weekend was disastrous and on the other hand epic. I will try to explain why in a few words. Went to a village, that was somewhere in the south and is called Pinarolo (Po). Arrived there and had to walk a distance of 3 miles to get to party- house. Party. Sunday. Host confesses there ain't no bus or train leaving on Sunday. Fail! Such a fail! Two Spanish friends, one guy from Beirut and 3 German pals decided to be brave and walk back home. Or at least to the next station. I was there too. It took us more than 3 hours. But it was worth it. Because the landscape is simply beautiful. You see it on pictures, and now I was there. The sun came out, the smell, the atmosphere.... Amazing. Morevoer we had some generous breakfast in an Inn. Worth it.

Week was fine so far. I do not like it here anymore though. I love it. I truly love it here! University is hard, really! But I prefer that kind of scholastic system than the one at home. I already have tons of things to do and to study, but it's okay.

Yesterday some nice guy brought us some homemade cheese and bread. Damn I was in heaven!

There is so much to see. And I eventually start to realize, that I am really in Italy!


Długo nic nie pisałam. Miniony weekend był z jednej strony totalną porażką a z drugiej epicki. Postaram się pokrótce napisać dlaczego. Pojechaliśmy do pewnej wsi na imprezę. Wieś nad rzeką Po, nazywa się Pinarolo. Po podróży musieliśmy jeszcze na piechotę przejść 3 kilometry. Impreza. Niedziela. Gospodarz przyznaje się, że w niedzielę nie jeżdżą ani autobusy ani pociągi. Porażka. Ale jaka! Dwóch Hiszpanów, jeden człek z Beirutu, 3 Niemców i ja ruszyliśmy więc śmiało w drogę do domu. Do następnej stacji przynajmniej. Zajęło nam to więcej niż 3 godziny, ale opłacało się! Ponieważ widoki były przepiękne. Widzisz coś takiego na obrazkach. Byłam teraz i ja. Wyszło słońce, ten zapach, ta atmosfera.. Niesamowite. Poza tym śniadaniowaliśmy bardzo obficie po drodze. Opłacało się.

Tydzień jak dotąd dobry. Zaczynam kochać to miejsce a nie tylko uwielbiać. Nauka na uniwerku ciężka, ale podoba mi się tak. Wolę taki tok zajęć niż ten w Niemczech. Już mam trochę nauki, ale tak jest dobrze.

Wczoraj przybył do nas miły pan, który przywiózł sery i chleb własnej roboty. Byłam w niebie !

Tyle tu do zobaczenia. I w końcu dociera do mnie, że faktycznie jestem we Włoszech!







No comments:

Post a Comment